Stało się. Świat zwariował. I miał do tego prawo, bo przyczyna jest realna.
Wśród kwarantann, izolacji, społecznego dystansowania i mycia rąk – nasza psyche. Coraz bardziej przerażona, coraz bardziej zdezorientowana, coraz bardziej wymagająca pomocy.
Ten wpis – w odróżnieniu od wielu innych wypowiedzi obecnie – nie będzie o udzielaniu wsparcia, ani o udzielaniu pomocy. Zdalnie czy osobiście.
Co psychoanalityk może powiedzieć w obliczu pandemii? Nic.
Nie jesteśmy przyzwyczajeni do ciszy. Wszystko, co dzieje się na świecie musimy natychmiast zagadać: pochwałą, peanem, przyganą, hejtem, komentarzem, odpowiedzią, żartem, memem.
No i teraz pytanie, które zawsze wkładam w Wasze usta: ale jak to? Przecież analityk domaga się mówienia!?
Oczywiście. Każdy kto mówi jest w pozycji analizanta.
– Oto ja – mówi mówiący. Podziwiaj, patrz, słuchaj, pochyl się, zrozum, nie uroń, żałuj, pomóż, weź.
Aż w końcu mówi: “a tego nie rozumiem, to nie ja.”
O nic więcej nam nie chodzi.
Skoro to nie ‘Ja’, to skąd się tam to wzięło?
Coronavirus.
Psychoanaliza. Jedyna kontra wobec realnego (które zagadane być nie może)
Obraz MikesPhotos z Pixabay
Jan Tkaczow
(opinie i komentarze zawarte w tekście są wyłącznie poglądem autora i nie reprezentują poglądów i opinii innych osób przyjmujących w Klinice Metoda)