Uzależnienia, kompulsje, nieznośność…
Tak często słyszana skarga, tak często występujący symptom. Jeśli się dobrze zastanowić, to dochodzimy do wniosku, że wszyscy jesteśmy nałogowcami jakiegoś rodzaju…
Ale czym innym jest skarga, nawet dojmująca, a czym innym systematyczne niszczenie swojego życia konkretnym działaniem. Na tym poziomie zróżnicowanie nie jest możliwe. Ten, kto pali jednego jointa na tydzień, może być tym faktem zdruzgotany bardziej, niż ten, kto wypija pół litra wódki dziennie, a zatem upija się do nieprzytomności… I nie, nie mówimy tu o narodowej predyspozycji narodu polskiego. Mówimy tylko i wyłącznie o jednostkowych, szczególnych doznaniach.
Jednym coś, co uznalibyśmy za masakrę, w ogóle zdaje się nie przeszkadzać w życiu, a innym niewielkie zaburzenie wydaje się tragedią nie do zniesienia. Kto miałby to ocenić? Skąd wiemy, że niewielkie? Dlaczego zatem traktujemy każdą nieznośność jako prawdę? Pomijając oczywiście wytłumaczenie pochodzące ze współczesnego świata, w którym rozgościł się i rządzi na dobre dyskurs naukowy – że wszystko, co człowiek robi w życiu jest dla niego szkodliwe. Tak, to się zgadza. Tylko czym innym jest życie jako takie?
Spróbujemy wyjaśnić skąd i dlaczego biorą się nałogi, uzależnienia. Zrobimy to na gruncie lacanowskiej koncepcji jouissance.
Zapraszam nie tylko nałogowców.