Wielkimi krokami zbliża się konferencja „Depresja – nie daj się”. Jestem niezwykle ciekaw tego eventu. Zorganizowany prywatnymi siłami i zaangażowaniem jednej osoby, która wykazuje wielką determinację w walce z depresją, nie ‘globalnie’ (co ma niewiele sensu), lecz ‘lokalnie’, w każdym, kto czuje się w depresji – co ma sens jak najbardziej.
Mam to szczęście i zaszczyt, że wygłoszę wykład otwierający rzeczone wydarzenie. Obdarzono mnie szczególnym zaufaniem, którego postaram się nie zawieść. Jednak…
Jednak wykład psychoanalityka lacanowskiego na temat depresji jest przedsięwzięciem przewrotnym. Dlaczego? Ponieważ Lacan nigdy nie użył tego słowa. Jest ono wytrychem, który ma załatwiać problem na zasadzie – pan wie, a ja rozumiem. Kiedy jednak przyjrzeć się bliżej nic nie wydaje się takie jak jest opisywane ‘standardowo’. Każdy ma w swojej ‘depresji’ jakieś ‘odchylenia’. A to więcej myśli samobójczych, a to obezwładniającą niechęć do zrobienia czegokolwiek, a to natychmiastowo narzucające się myśli o bezsensie jakichkolwiek działań i planów, a to znowu myśli oznaczone w dzisiejszym żargonie „OCD” (obsessive-compulsive disorder), których czasem tak się boimy, że nie możemy wykonać ruchu, aż po osoby, które zamilkły zupełnie i tkwią w katatonii przerażenia swoim istnieniem.
Oto dlaczego Lacan nigdy nie użył tego słowa – to nie jest depresja. Jest to dokładnie i precyzyjnie uwiąd pragnienia w podmiocie w realizacji jego symptomu związanego fundamentalnie z jedną z dwóch możliwości, których opracowaniem zajmuje się podmiot nieświadomego – śmierci lub seksualności. Odbywa się owo opracowanie również na dwa sposoby określające relację podmiotu do języka. W jednej jest trochę łatwiej, w innej znacznie trudniej, ale w obu jesteśmy w stanie pomóc. Trzeba tylko wiedzieć o co chodzi. Tu moje tezy najprawdopodobniej ‘rozjadą’ się z tezami innych prelegentów, ale cóż, konferencja jest pomyślana jako wymiana idei i poglądów, a nie prezentowanie jednej konkretnej linii (zwaną kiedyś ‘linią partii’ J), co dziś dość dobrze odzwierciedla linia psychiatryczno-CBT – nie dopuszczająca żadnej dyskusji co do ujęcia tematu, a bożkiem, do którego zanosi modły jest tzw. EBM czyli Evidence Based Medicine, która świetnie sprawdza się w ściślejszych polach medycyny, ale nie bardzo w kwestii mózgu i psyche o których medycyna nie ma pojęcia, ponieważ koncentruje się na strukturze fizycznej, podczas gdy w ‘depresji’ to, co boli, to jest struktura psychiczna. A ta NIE jest zbudowana z neuronów i/lub neuroprzekaźników. Zdanie, które dławi psychiatrów, neuropsychiatrów, psychologów i neuropsychologów. Ale co więcej – osoby doświadczające ‘depresji’ też chciałyby, żeby było inaczej! Lacan – sam będący psychiatrą – uznawał jedno opracowanie, które można by podciągnąć pod EBM – a mianowicie matematykę. Jednocześnie dodawał, że jest z nią pewien problem – symbol w matematyce nie mówi nam nic o naturze rzeczy, jest sam dla siebie. Natomiast symbol w psychoanalizie mówi nam wszystko o danym podmiocie i denominuje jego rzeczywistość psychiczną, którą jest on spętany. Rozplątanie jej i uwolnienie podmiotu – oto nasze zadanie.
Do zobaczenia na konferencji!