Ostatnia wymiana w ramach Forum w trakcie której okazało się, że nie widzę czegoś tak oczywistego, jak okulary na własnym nosie u Pana Hilarego, uświadomiła mi, że byłoby miło zająć się tematem, który leży trochę odłogiem, jest traktowany po macoszemu w naszych dysputach, a mianowicie zaprzeczeniem.
Verneinung wprowadził do swojej teorii Freud, który dostrzegł ważność tej operacji w mówieniu podmiotu, w konstruowaniu jego prawdy. Dzisiaj najczęściej funkcjonuje ono pod dykteryjkowym hasłem, powtarzanym przez wielu w konkretnych sytuacjach, a co wprost wzięte jest z tekstu Freuda: “to na pewno nie była moja matka”.
To trochę za mało.
Na szczęście Lacan nakłada na Verneinung wystarczającą ilość ciśnienia (poświęcając mu dwa teksty w Ecrits), żebyśmy mogli sobie je, ot tak, dykteryjkowo odfajkować.
W czym kwestia? Zapytacie.
Może nie trzeba aż tak bardzo się napinać, wystarczy po prostu potraktować ‘to’ na tym powierzchownym poziomie i mieć ‘to’ załatwione (w swojej ‘analitycznej’ głowie).
“Otóż nie Marianie” (ogłaszam konkurs na odpowiedź z jakiego filmu wzięty jest ten cytat?)
Jak w takim razie funkcjonuje Verneinung w histerii, gdzie NIE (Marianie;)) jest przecież podstawowym słowem? Nie żeby o obsesji można było powiedzieć coś lepszego.
Ano właśnie, czytajmy.
Jak najbardziej trzeba się nad tym potrudzić. Ponieważ jest to fundamentalny sposób przedstawiania we wszystkich przejawach nieświadomego. Czyli Verneinung znajdujemy w snach (do tego odnosił się fragment, którego Freud użył w swym tekście) dowcipach, czynnościach pomyłkowych, przejęzyczeniach i symptomach.
Acha!
To ostatnie powinno zainteresować nas najbardziej. No bo jak to? Symptom przecież konstruowany jest w analizie na bazie sensu wyłaniającego się z dyskursu pacjenta…
Oczywiście.
Jeno to, co zwraca przede wszystkim uwagę analityka to pewne “NIE” zawarte w tym dyskursie, niekoniecznie wypowiedziane, również: przeoczone, przeskoczone, ominięte, nie dopuszczane do wypowiedzenia etc.
Widzimy już, że Ja nie ma innego wyjścia, jak tylko za pomocą Verneinung przedstawiać dyskurs nieświadomego.
Widzimy też, że ma to coś wspólnego z prawem. Prawo to zakaz. Ale jednocześnie prawo do robienia wszystkiego innego, co nie jest zakazane. Oczywiście nasz symptom, nasze związanie sensem powoduje, że musimy ciągle zwracać się do tego, co zakazane, i to w ten szczególny sposób, który wpisany został w nasz symptom.
Stąd jeśli mówię, że nie było przypisów w tekście D. Barnarda na najbliższe spotkanie, to świadczy o mnie jak najgorzej – oznacza to po prostu, że mam nieświadome, a raczej… że to ono mnie ma.
Dla analityka nie ma większej frajdy.
Ostatnio czytam wypowiedź psychiatry, psychoterapeuty, członka takiej sekcji, takiego koła, takiego towarzystwa, który mówi: “przeprowadziłem ankiety, z których wynika, że medycyna się finansjalizuje, zanika więź doktor-pacjent, miejsce jej zajmuje kalkulacja i statystyka, lekarze nie ufają pacjentom, większość bardziej wierzy temu, co zapisane w dokumentacji i statystykach niż temu, co ma do powiedzenia pacjent, musimy temu przeciwdziałać, to straszne!”
‘No! – myślę sobie – dobra nasza! Może w końcu coś się ruszy, jakiś wyłom’.
W tym momencie docieram do końca wypowiedzi: “muszę jednak zaznaczyć, ze moje badanie nie było robione na próbie reprezentatywnej”.
Dziękuję, do widzenia. Verneinung.
Trzeba jasno zobaczyć, że to nie moment w którym mówimy: to na pewno nie była moja matka jest zaprezentowaniem Verneninug. To moment w którym po prostu mówimy cokolwiek.
Jest ono – że tak powiem – wszędobylskie.
Na koniec rozweselający przykład z ostatniej sesji: ‘…nie pamiętam ile miałem wtedy lat. podeszło do mnie dwóch w moim wieku…’ ;)))
Efekt Verneinung jest nieuniknienie rozweselający.
Jan Tkaczow
(opinie i komentarze zawarte w tekście są wyłącznie poglądem autora i nie reprezentują poglądów i opinii innych osób przyjmujących w Klinice Metoda)
Obraz Paul Brennan z Pixabay
Kochaj albo rzuć
Kogel mogel
Pozdrawiam
Witam Panią!
Brawo, bardzo dobrze – w połowie. ‘Kochaj albo rzuć’ to prawidłowa odpowiedź.
Ale w całości bardzo dobrze – ponieważ jako jedyna podjęła Pani próbę.
Otóż nie, Marianie – film ‘Superprodukcja’ moim osobistym, skromnym zdaniem najbardziej niedoceniony film Machulskiego.
Fantastyczna scena z udziałem dojrzałej i oszczędnej w wyrazie Jandy (ale jaki efekt! ‘o, niech cię… będziecie musieli mi więcej zapłacić’;)) z nieopierzoną, piękną i grającą przebojowo Przybylską (‘otóż nie, Marianie’).
To wielka strata, że Pani Anna już nie żyje.
Zgadzam się .
Cameo Jandy jest doskonałe!
A jeszcze wracając do Verneinung (zaprzeczenie)
Jak się ma ono do Verdrängung ( wyparcie) . Co Lacan na to?
Pozdrawiam
Witam,
nie wiem jak to się stało, ale wordpress nie powiadomił mnie o Pani wpisie, dopiero teraz przypadkiem nań trafiłem (wpis, nie wordpress;).
To ma znaczenie podstawowe i bardzo się cieszę, że Pani pyta.
Verneinung jest drogą dla wypartego. Może ono wrócić tylko pod tym warunkiem. Jest to kwestia struktury. Lacan rozwodzi się nad tym bardzo wcześnie, bo już w I Seminarium.
Polecam lektury (prawie wszystkie mamy po polsku!): I Seminarium, lekcja V (10 lutego 1954) oraz ‘Zaprzeczenie’ w Psychologia Nieświadomości, Z. Freud, Dzieła tom VIII. Nie mamy tylko oryginalnego wystąpienia J. Hyppolite’a. Najłatwiej znaleźć w Ecrits w jakimś innym języku (jako Dodatek I)
Verneinung i jego efekt to taki magiczny, latający dywan dla, powiedzmy, młodocianych klientów symbolicznych “nie ich matek” 😛 Tych prawdziwych nie da się znieść, więc wymyślenie czegoś lepszego pozwala przeżyć i to jest wartościowe, a później pozostaje wplątać jedynie w cały ten paradoks, gdzie białe ma być czarne a czarne białe, a potem daltonizm wedle uznania. Otóż nie, Marianie! To na pewno nie była moja matka… Superprodukcja, chociaż i tak przegrałam w konkursie 🙂
‚…nie pamiętam ile miałem wtedy lat. podeszło do mnie dwóch w moim wieku…’
Mogl pamietac, ze byli rowiesnikami (moze z rownoleglej klasy?), jednoczesnie nie pamietajac, ile mieli wtedy lat…
Witam! Bardzo dziękuję za zwrócenie uwagi. Oczywiście, logicznie rzecz ujmując, ma Pani rację. Chodziło raczej o ‘flow’ wypowiedzi pacjenta, który sugeruje całkiem co innego. Gdybyśmy mieli na sesji tyle czasu, żeby rozpatrywać czy logiczne jest to czy owo, to stalibyśmy się jeszcze jedną nauką. Tymczasem interpretacja powstaje ‘momentalnie’, ale – jak zaznaczałem na ostatnich zajęciach z ‘Wywrotowości [Obalenia] podmiotu’ – nie intuicyjnie.
Tak czy inaczej – bardzo Pani dziękuję! Recenzja pracy teoretycznej analityka jest bardzo potrzebna!
Rozumiem 🙂 Tez pomyslalam, ze kontekst musial byc szerszy i glebszy, ale lubie c̶z̶e̶p̶i̶a̶c̶ ̶s̶i̶e̶ przygladac sie szczegolom 😉 🙂
Interpretacja powstaje (mo)mentalnie… Zgadza sie.
Wczesniej nastepuje neurocepcja (Stephen Porges).
Przytoczenie p. Hilarego przypomnialo mi telefoniczna rozmowe z moja mama, ktora w pewnym momencie sie zdenerwowala, ze nie moze zlokalizowac swojego telefonu (ma tylko jeden). 🙂
Witam! Dziękuję za komentarz i za bardzo dobry przykład z telefonem mamy!
Ostatnio zdarzyło mi się, że mój pasażer udostępnił swój telefon do nawigacji (w obliczu rozładowania mojego), a za chwilę zaczął w panice rozglądać się w swoich podręcznych torbach, szukając… telefonu (też ma jeden;))). Bardzo podobna sytuacja.
Jeśli chodzi o… neurocepcję… hmmm. Zapoznałem się pobieżnie z koncepcją. Wydaje się, że jest ona dokładnie z tego szeregu: koncepcja… incepcja (kto pamięta cudowną bajkę o śnieniu Christophera Nolana?)… neurocepcja.
Mit nieświadomego pokutuje w człowieku pod wieloma różnymi nazwami i koncepcjami, najczęściej bajkowymi i mitycznymi. Stąd bez pudła Lacan upiera się, że jest to obszar zasiedlony przez Innego i przywołuje na dowód tego… przysłowia.
W tym samym miejscu spotkamy Boga i wiarę w niego. Neurocepcja nie jest niczym innym.
Otóż w psychoanalizie ona nie występuje. Owszem wiemy gdzie ją lokować, ale gdyby jej użyć – wszystko się zawali. To właśnie dotyczy psychoterapii. Tam neurocepcja używana jest do woli. Do woli – zawali, neurocepcja – incepcja.
Państwo widzą już dokąd zmierzam.
Pozdrawiam!
Istnienie tzw. neurocepcji zostalo udowodnione i przewalkowane w wieloletnich badaniach. Ale nawet wystarczy srednio uwaznie wsluchac sie w swoj wlasny organizm aby (jednak) uswiadomic sobie jej obecnosc. Lub poobserwowac zachowanie roznych przedstawicieli ssakow, lacznie z czlowiekiem. Nijak ma sie do koncepcji (a wlasciwie ma sie wrecz odwrotnie), nie mowiac juz o incepcji (ktora bog wie czym jest), poza czlonem -cepcja. I na boga, kto wmieszal boga do neurocepcji! W najsmielszych snach incepcyjnych by mi taki mariaz nie zaswital…
Duzo obszerniejsze i wiarygodniejsze zrodla dot. teorii poliwagalnej sa dostepne w jezyku angielskim, nie opieralabym sie na polskich tlumaczeniach, bo z tego co zerknelam pobieznie, sa raczej okrojone i mocno uproszczone.
Pozdrawiam! 😛