Zaskakujący zestaw pojęć.
Od razu ujawnię, że zainspirowała mnie zmiana tłumaczenia w ‘Nocie włoskiej’, z oznajmienia na ujawnienie, a wręcz zadenuncjowanie.
‘Puścić farbę’, ‘spruć się’, ‘szczur’, ‘kabel’, ‘kapuś’, etc.
Ciekawa sprawa jak bardzo honorowy kodeks przestępczy zwraca uwagę na absolutny zakaz dzielenia się swoją wiedzą.
Można by w zasadzie powiedzieć, że jest to jedyna jego zasada.
Co ma to wspólnego z psychoanalizą?
Podmiot zostawiony sam na sam ze swoją jouissance zachowuje się przez całe życie jak przestępca-autor zbrodni, której nie popełnił.
Ciekawie ujął to Woody Allen w bon mocie: ‘Życie jest niesprawiedliwe, człowiek nie zrobił nic złego, a rodzi się skazany na śmierć’.
Otóż – trzeba wyjaśnić – ani nie ma innych podmiotów (czytaj: ludzi), ani nasza niewinność nie jest sprawą tak pewną.
Zaraz do tego wrócimy.
Dzisiejszy post jest po części poświęcony sprawom lingwistycznym, tłumaczeniowym.
Jouissance powiedziałem w pierwszym zdaniu.
Jak widać nie jestem zwolennikiem tłumaczenia tego pojęcia w kulawy i mylny sposób jako rozkosz.
Polska rozkosz – pomijając jak bardzo Polacy są ‘na bakier’ z użyciem tego słowa i może to jedynie predystynowałoby je do bycia użytym w tłumaczeniu – jest z rodzaju tego, co Lacan nazywał jouissance idioty albo jouissance autystycznej, czyli sytuacji, gdzie nic nie zostaje zakwestionowane, gdzie wszystko zgadza się do Jednego.
A clou pojęcia jouissance leży dokładnie gdzie indziej, w jej uwieraniu, w jej transmisji fantazmatu, w jej nieznośności, w jej dzieleniu podmiotu.
To i tylko to jest w stanie przywieść podmiot do analizy.
Dopóki może – będzie kierował się kodeksem przestępczym, nie puści farby. To postrzegane jest jako największa zdrada… (tu chwila zastanowienia) …swojego statusu.
Jouissance włączona przez narcyzm do ekonomii symptomu daje wynik zawsze ten sam, ale co ważniejsze daje wynik niemożliwy do zakwestionowania jak przysłowiowe 2+2.
Dopiero kiedy zauważamy, że to nie dwa do dwóch dodajemy i że to nie cztery nam zawsze wychodzi – można zacząć mówić.
Ale to zauważenie nie odbywa się jak odkrycie czegoś w polu naszego widzenia.
To zauważenie zaczyna się od niemożliwości dalszego życia, niemożliwości dalszego działania.
Jest wielkim wstydem i kłopotem ludzkości, że w tym miejscu pojawia się biochemia albo musztra (dla nie zapoznanych z modus operandi autora: odpowiednio psychiatria i psychoterapia).
Dlaczego, do króćset?! Rozumiem irytację zawartą w tym pytaniu.
Odpowiem: ponieważ tylko na tej drodze jesteśmy w stanie się dowiedzieć.
Zarzucanie jej zaporami czołgowymi, kopanie na niej rowów i szańców, tudzież zalewanie mułem nie jest działaniem pod którym psychoanaliza lacanowska chciałaby się podpisać.
Podmiot jest podzielony przez swoją jouissance. To stanowi o jego eks-tymności, czyli intymności, którą rozgłaszamy wszem i wobec całemu światu w powtórzeniu.
Wszyscy, którzy nas znają i choć trochę kojarzą fakty widzą nasze powtórzenie. Stąd często przytaczane powiedzenie o źdźble i belce.
Innymi słowy prujemy się cały czas, donosimy na siebie cały czas, denuncjujemy siebie bezustannie. Ale nie ma wokół nas nikogo z organów ścigania, kto miałby to usłyszeć. Dopiero kiedy mamy odpowiednią dozę szczęścia – pojawia się analityk.
Już słyszę to oburzenie: psychoanalityk organem ścigania?! O, Tak!
To stąd właśnie budzące zdziwienie, uparte używanie przez Lacana terminu: przesłuchiwanie podmiotu.
Stąd też łatwość organów ścigania w powodowaniu ‘prucia się’. Ostatecznie podmiot ma nie-świadomość, że wszystko o nim wiadomo.
Tu dochodzimy do różnicy w strukturach, gdzie ktoś może zapytać: a tego, który i tak już jest prześladowany też mamy przesłuchiwać?
Ależ oczywiście! I nie mówcie mi, że jeszcze na to nie wpadliście!
Wykorzystywany nieskończoną ilość razy motyw ‘dobrego i złego policjanta’ nie spadł z nieba – jest produkcją podmiotu, innymi słowy: mitem, czymś co tworzy rzeczywistość.
Stąd w strukturze prześladowanej w naszym przesłuchaniu pokazujemy, że niekoniecznie różni nas to, co ustanawia jouissance. Różni nas to, co o nim wiemy.
A jak wiemy z radia Erewań – wiedzieć można na różne sposoby, z których najgorszym jest: nie sprawdzić. Stąd o doświadczeniu psychoanalizy mówi się właśnie: doświadczenie. Nie mówienie, nie słuchanie, nie leczenie, nie pomaganie. Doświadczenie.
Stąd dobry policjant pokazuje, że można spojrzeć na tę wiedzę inaczej i że nie zagraża nam ona, chociaż nas prześladuje.
Ach, ale nie ma większej satysfakcji w gabinecie, poza tą kiedy neurotyk zaczyna się czuć prześladowany. Och, co za euforia! Dowiedział się biedak, że istnieje jouissance.
W ten sposób wiedza wypracowywana, elaborowana stanowi zaporę, ramę dla jouissance.
I na koniec jeszcze jedna kwestia tłumaczeniowa, tym razem dla zaawansowanych. A mianowicie właśnie dlatego nie mam nic przeciw tłumaczeniu passeur na polskiego pasera.
Jest to ostateczne zadenuncjowanie całej operacji, która od początku była nielegalna i podejrzana! A tylko paser jest w stanie ją dokończyć, wziąć łup i przekazać nabywcy. Bez niego całe przestępstwo na nic by się zdało.
Stąd paser brzmi o wiele lepiej od wysłuchującego, bo jest świadkiem i w przestępstwie pomaga (dlatego sam powinien być na skraju dokończenia swojego ‘skoku’) – ujawnienia realnego, ujawnienia jouissance, zadenuncjowania jej.
Stąd właśnie satysfakcja; sprawy tego świata – w naszej funkcji! – już nas nie dotyczą, dlatego nigdy nie interesowały nas bardziej niż teraz!
Jan Tkaczow
(opinie i komentarze zawarte w tekście są wyłącznie poglądem autora i nie reprezentują poglądów i opinii innych osób przyjmujących w Klinice Metoda)