Lęk a Lek.
Zadziwiająca bliskość dwóch przeciwstawnych – zdawałoby się – terminów.
Psychoanaliza lacanowska jest wyczulona na takie zjawiska.
Odpowiadają one przejawom nieświadomego w życiu podmiotu.
Synchronia – diachronia.
Każdy język ma swoje przedziwne meandry układania znaczeń, homonimii, synonimów.
Tu do czynienia mamy z małym ogonkiem, który zwisa bezwładnie, nie mając dość siły, żeby się anulować.
To bez wątpienia przypomina coś. Szczególnie psychoanalitykowi.
Po anulowaniu się otrzymujemy przeciwieństwo poprzedniego znaczenia.
Jeśli analiza uczy nas czegoś, to właśnie tego: w lęku jest lek.
Czego zatem gwarantem jest ten mały śmieszny ogonek, czyniący z e ę?
Gwarantem istnienia Innego.
Równie śmieszne i paradoksalne zestawienie: mały ogonek gwarantem Wielkiego Innego.
W FPPL kończymy pracę nad Seminarium X, zatytułowanym Lęk.
Warto w tym miejscu przywołać to zjawisko z języka polskiego, wskazujące wyraźnie, gdzie leży lek dla naszego lęku.
Dlaczego o tym piszę? Co przyszło mi do głowy, żeby straszyć ludzi, już i tak wystarczająco przerażonych swoją egzystencją?
Tu zawsze możemy liczyć na kolegów psychoterapeutów, psychologów i psychiatrów, że nie zapomną nas upomnieć.
No cóż, tym się własnie różnimy.
Jeśli my widzimy coś, czego ukryć się nie da, co wyziera na nas z każdego aspektu naszej egzystencji, co powoduje, że nasze życie nie niesie już ze sobą najmniejszej satysfakcji – nie będziemy udawać, że tego nie ma i namawiać do tego tych, którzy do nas przychodzą.
Nie. Wręcz przeciwnie.
Jeśli niemożliwe jest dowiedzenie się skąd, jak, dlaczego, to nie jesteśmy zainteresowani ‘uśmierzaniem’.
Ale dlaczego?!
Ponieważ doświadczyliśmy, co to znaczy struktura.
Powtarza się ten lacanowski frazes nie wracając za każdym razem do jego rozumienia, a to jest potrzebne. Każdy z nas powinien zapytać siebie: czy rozumie co to znaczy, że nieświadome jest ustrukturyzowane jak język. Formacja analityka polega na doświadczeniu, ponieważ tam gdzie jest szczelina, przepaść, tam jest lęk. A szczelina i przepaść jest wszędzie poza elementami struktury.
Jak miałoby się to dziać zatem, że człowiek miałby nie odczuwać lęku?
Albo raczej – potrzebujemy tu precyzji – przyjąć go jako nieodłączny element swego człowieczeństwa?
Ano, mówiąc najprościej, kiedy postanowi ostatecznie przyjąć, że to właśnie ‘to’: szczelina, przepaść, nicość – jego istnienie.
Czy to znaczy, ze nic nie ma sensu?
Wręcz przeciwnie. Dopiero wtedy wszystko sensu nabiera.
Jak to??
Najprościej: bo wtedy możemy w końcu łączyć, a nie dzielić.
Jan Tkaczow
(opinie i komentarze zawarte w tekście są wyłącznie poglądem autora i nie reprezentują poglądów i opinii innych osób przyjmujących w Klinice Metoda)